Po raz kolejny mogliśmy podziwiać w Lubaniu piękno zaklęte w kamieniu. Sudecki Festiwal Minerałów to wbrew pozorom nie tylko trzydniowe wydarzenie. To, co widzieliśmy, było finałem prac trwających właściwie przez cały rok.
Jak wyglądało zaplecze festiwalu? Prawie dwieście stanowisk wystawienniczych, kilometr kabli energetycznych, namioty ważące w sumie niemal dwie tony, olbrzymia porcja drogocennych okazów pochodzących z najdalszych zakątków świata i niezliczona ilość kilometrów pokonanych przez osoby tworzące festiwalową rodzinę. A do tego wielu ludzi zaangażowanych w organizację wydarzenia. To właśnie dzięki nim zyskuje ono niepowtarzalny blask.
Szósta edycja Sudeckiego Festiwalu Minerałów zapełniła Lubań muzyką i dobrą zabawą. Głównym atutem imprezy, jak zawsze, był aspekt edukacyjny oraz wyjątkowe wystawy pełne prawdziwych skarbów.
Giełda minerałów i biżuterii, GEOstrefa, targ rękodzieła, targ staroci, strefa zabawy, strefa książki i turystyki, food trucki, wycieczki historyczne i geologiczne, spotkania autorskie, koncerty w ramach Dni Lubania – to wszystko sprawiło, że nie było czasu na nudę.
Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, jak dużo pracy wkładają organizatorzy, aby zachwycić uczestników wydarzenia.
- Absolutnie wszyscy są zwarci i gotowi. Co chwilę ktoś się przemyka tutaj po rynku, a to skręcając coś, a to jakieś kable rozwijając, a to montując coś. Za chwilę przyjedzie wielki tir z jakimś ogromnym okazem mineralogicznym – ekscytował się Arkadiusz Lipin, dyrektor ŁCR.
Minerały, które gościły w naszym mieście, pochodziły z Chin, Stanów Zjednoczonych, Brazylii, Peru, Kanady, ale też z Niemiec, Francji i oczywiście z Polski.
- Jedna ta duża gablota to jest około 50 okazów, więc licząc trzy gabloty, to mniej więcej między 150 a 200 okazów. Poza tym mamy jeszcze wystawione kolekcje agatów kolekcjonera z Niemiec oraz nowość, która nigdzie nie była prezentowana - wielobarwne turmaliny, pokazane w formie podświetlonych plastrów – opowiadał Grzegorz Słowik ze Spirifer Minerals.
- W sumie minerałów jest tu wręcz niepoliczalna ilość. Mamy tutaj ogromną ilość stoisk, mamy wystawy, są to dziesiątki, może setki tysięcy okazów – dodał Tomasz Praszkier ze Spirifer Minerals.
Niemało wysiłku kosztowało też przygotowanie festiwalowego „miasteczka”.
- Pełny tydzień, jeżeli chodzi o zbudowanie infrastruktury, zabezpieczenie całego rejonu rynku, bo to chodzi też o zmiany komunikacyjne i o inne przygotowania – mówił Piotr Lejczak, Muzeum Regionalne w Lubaniu
W centrum Lubania pojawiło się ponad 100 stanowisk dla sprzedawców na giełdzie minerałów i biżuterii.
- Trochę miejsca taki jeden namiot zajmuje, więc dwa pełne busy przyjechały prosto z Warszawy – opowiadał Jakub z firmy eventowej MaxiParty.
- Każdy namiot ma dodatkowe obciążniki. Jeden worek waży około pięćdziesięciu kilogramów. Rozwieszamy około pięciuset takich worków. Podczas pierwszego festiwalu zasypywaliśmy wszystkie sami, podczas kolejnych pomagała nam młodzież – dodał dyrektor lubańskiego muzeum dr Łukasz Tekiela.
- Impreza jest na całym rynku. W związku, z czym mamy sporo elektryki. Jest to kilkaset metrów, nawet nie wiem, czy nie ponad kilometr przewodów i kabli. Tak ze trzy dni to takie minimum, żeby przygotować tę imprezę – podkreślił Marek, koordynator techniczny SFM.
Pomocą służyli wolontariusze oraz osadzeni z Zakładu Karnego w Zarębie.
- Wczoraj rozkładaliśmy wszystkie stanowiska, namioty. Dzisiaj rozwozimy minerały. Pomagamy też przy zabezpieczeniu energetycznym, tak że myślę, że będzie dobrze – mówił Andrzej z ZK w Zarębie.
Nową propozycją był „Wieczorek z historią Lubania”, czyli spacer po starym mieście z burmistrzem Grzegorzem Wieczorkiem.
- Jestem podekscytowany, ponieważ to będzie moje pierwsze takie przejście po mieście. Przygotowywałem się do tego bardzo długo i dam siebie wszystko, bo naprawdę ostro pracowałem nad tym, żeby zaskoczyć mieszkańców, którzy pójdą na ten spacer – wyznał G. Wieczorek. - Będzie kilka legend, będzie kilka ciekawostek, tak że zapraszam. Postaram się, żeby podczas każdej większej miejskiej imprezy były takie niespodzianki, ale spacer mam nadzieję, że stanie się tradycją – zapowiedział.
Tradycyjnie, na uczestników imprezy czekał namiot promocyjny Kolei Dolnośląskich. Pracownicy KD z zaangażowaniem zapraszali uczestników SFM na podróż pociągiem.
Przygotowanie sceny, na której występowali artyści podczas LAWY – Dni Lubania, to też niemałe przedsięwzięcie.
- W tym roku scenę ustawiały dwie ekipy. Najpierw przyjechali specjaliści od postawienia sceny, natomiast kilka godzin później specjaliści od realizacji dźwięku i światła. W sumie ponad 10 osób zajęło się przygotowaniem sceny, żeby mogli na niej zagościć zaproszeni wykonawcy – opowiadała dyrektorka Miejskiego Domu Kultury Grażyna Glodek.
W trakcie imprezy nad porządkiem w mieście czuwali pracownicy ZGiUK-u.
- Tak, są dyżury na sprzątnięcie, zrobienie porządku, opróżnienie koszy na śmieci. Wiadomo, że jak jest impreza, jest dużo butelek, puszek, pojemników po sokach i trzeba to posprzątać, aby miasto wyglądało jak najlepiej – podkreślała Iwona, pracownica ZGiUK.
W niedzielę Sudecki Festiwal Minerałów dobiegł końca. Czy to oznacza, że jego organizatorzy mają teraz chwilę oddechu?
- Takie wydarzenia się w zasadzie odbywają przez cały rok, bo przecież wtedy, kiedy już dawno publiczność zapomina o SFM-ie, to są właśnie podsumowania, rozmowy co będzie na następny rok. To są rozmowy z wystawcami, to jest doszlifowywanie, to jest usuwanie ewentualnych potknięć bądź drobnych błędów. Ale to są też zmiany, bo przecież tak naprawdę żaden SFM nie był identyczny - podsumował Arkadiusz Lipin, dyrektor ŁCR.
- Cieszę się bardzo, bo SFM to świetna impreza. Ludzie przyjeżdżają z całego świata do naszego Lubania, kochanego Lubania. Uwielbiam Lubań, kocham nad życie i go reklamuję – cieszyła się Krystyna z Lubania, z dumą prezentując koszulkę z napisem „Lubię Lubań”.
(ŁCR)