Do strasznych scen doszło w piątek w siedzibie przewoźnika z Leśnej. Przybyły na miejsce pracownik PKS Voyager, i przy okazji brat prezesa tamtej firmy, groził właścicielce leśniańskiej firmy. Sprawą zajęła się policja i prokuratura.
Według złożonego zawiadomienia wynika, że pracownik PKS Voyager kierował do właścicielki firmy groźby karalne. Straszył spaleniem autobusów należących do przedsiębiorstwa Agnieszki Bieleckiej, jak i jej samochodu osobowego. Wszystkiemu przysłuchiwały się pracownice biura.
Zachowanie agresywnego mężczyzny było na tyle przerażajace, że złożono zawiadomienie i zeznania na policji i prokuraturze. Co bardzo ważne w tym zdarzeniu i co należy podkreślić, napastnik swoje groźby kierował w związku z działalnością firmy, w której pracuje! Sprawa okazała się na tyle poważna, że od teraz firmy pilnuje wynajęta firma ochroniarska.
Bez wątpienia postawa napastnika poza bezdenną głupotą, mogła być też efektem krańcowej desperacji. Jak się dowiedział portal lubań.ski, firma z Leśnej w ostatnim czasie zbierała dowody, głównie w formie zdjęć i nagrań, które bezsprzecznie świadczą o tym, że PKS Voyager świadczy jedną z usług, w sposób sprzeczny z podpisaną umową.
Zebrane dowody sprawiają, że przewoźnikowi z Lubania dopuszczającego się dokumentowanych uchybień, grożą za to kary finansowe, a nawet możliwość rozwiązania umowy z jego winy. Najwidoczniej będąc świadomym tych uchybień, pracownik oraz brat prezesa PKS-u Voyagera postanowił wziąć sprawę w swoje ręce, licząc, że w ten sposób ochroni swego pracodawcę oraz członka rodziny. Bo przecież, za nieprawidłowości w firmie odpowiada jej prezes!
O tym, że takie wytłumaczenie leży u podstaw bandyckiego wybryku opisywanego mężczyzny, niech świadczy też to, że swoje groźby kierował on również do kierowcy PKS w Leśnej, który rejestrował uchybienia Voyagera podczas realizowania połączeń ściśle określonych w podpisanej umowie.
Co teraz? Materiał dowodowy jest niepodważalny. Jak udało nam się dowiedzieć, nie opiera się wyłącznie na zeznaniach świadków. Dlatego postawienie zarzutów mężczyźnie, to tylko kwestia czasu. Jego zachowanie okazało się krótkowzroczne i lekkomyślne, bo teraz czeka go „dyscyplinarka”, a swoim zachowaniem na pewno sprowadzi też wiele kłopotów dla brata zarządzającego firmą z Lubania…